Z różańcem w ręku u boku Maryi. zapraszam Chrystusa w nasz dom. W tajemnic głębiach twą miłość odkrywam. nadziei promień na lepszy dzień. Powierzam dzieci ich drogi zastania. i by nie wchłonął ich świat. O jedność rodzin modlę się dzisiaj. Matko pokój im daj. Z różańcem w ręku u boku Maryi.
Viki Gabor w niedzielę wystąpiła na festiwalu w Opolu 2022 i zaśpiewała hit Marka Grechuty - "Dni, których nie znamy". Fani twierdzą, że zaliczyła wpadkę i zapomniała tekstu. Zobacz, jak wyszło. Wpadka czy nie? Viki Gabor - festiwal w Opolu 2022, koncert "Tych lat nie odda nikt – 70 lat Telewizji" Viki Gabor była jedną z największych gwiazd na niedzielnym koncercie "Tych lat nie odda nikt – 70 lat Telewizji" w TVP1, który odbył się III dnia podczas 59. Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. Viki Gabor wystąpiła tego dnia w dwóch stylizacjach - świecącym fioletowym kombinezonie i w pięknej błękitnej sukience, w której wyglądała oszołamiająco. Podczas tego koncertu gwiazdy udały się w swoistą podróży sentymentalną i zaśpiewały największe hity, których można było posłuchać w telewizji w ciągu 70 lat jej historii. Tak koncert był reklamowany na oficjalnej stronie festiwalu. Przez wiele lat Telewizja Polska była oknem na świat dla większości Polaków. Kreowała nie tylko gwiazdy i przeboje, ale też mody, trendy, zwyczaje, często słowa, ale też całe powiedzenia, które później wchodziły do języka codziennego. Do tych sentymentów będzie nawiązywał koncert z okazji 70-lecia TVP (reż. Konrad Smuga), która swój pierwszy program nadała 25 października 1952 roku - czytamy w Koncert poprowadzili Karolina Pajączkowska, Tomasz Kammel, Katarzyna Cichopek i Maciej Kurzajewski. Oprócz Viki Gabor na scenie wystąpili także: Maryla Rodowicz, Krzysztof Cugowski, Partita, Jan Pietrzak, Pectus, Feel, Felicjan Andrzejczak, Halina Mlynkova, Helena Vondrackova, Renata Zarębska, Anna Wyszkoni, Sound'n Grace, Rafał Brzozowski, Janusz Radek, Natasza Urbańska, Maciej Miecznikowski. Viki Gabor zaliczyła wpadkę? Viki Gabor zaśpiewała największy hit Marka Grechuty "Dni, których nie znamy". Niestety już na wejściu prawdopodobnie zaliczyła wpadkę. AKPA 14-latka pominęła całe 2 pierwsze linijki pierwszej zwrotki, które brzmią: Pewien znany ktoś, kto miał dom i sad Zgubił nagle sens i w złe kręgi wpadł Zamiast nich rozpoczęła swój występ od wokalizy, a następnie krzyknęła do mikrofonu: Na na na na na, śpiewajcie! 14-latka zaczęła śpiewać piosenkę dopiero od drugiej połowy zwrotki, która brzmi: Choć majątek prysł, on nie stoczył się Wytłumaczyć umiał sobie wtedy, właśnie, że Następnie już poprawnie zaśpiewała kultowy refren piosenki Marka Grechuty, choć ten też nieco zmodyfikowała i "unowocześniła" dodając okrzyk "ej" na końcu pierwszej linijki. Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy. Ej! Ważnych jest kilka tych chwil, tych, na które czekamy Nagranie Viki Gabor stało się hitem na TikToku i jest określone jako wpadka. Udostępniła je użytkowniczka o nazwie "To nie ja byłam Ewą". Viki zapomina początek piosenki Marka Grechuty podczas festiwalu w Opolu 2022. #wpadka #opole2022 #telewizja #vikogabor #marekgreuchuta TikTokerka wyjaśniła: Dla tych, którzy nie znają piosenki, to po Grechucie miała wejść ze zwrotką i pierwszą część pominęła i było to "nananana". Zaśpiewała zwrotkę od połowy. @to_nie_ja_bylam_ewa Viki zapomina początek piosenki Marka Grechuty podczas festiwalu w Opolu 2022. #wpadka #opole2022 #telewizja #vikogabor #marekgreuchuta ♬ dźwięk oryginalny - To nie ja byłam Ewą Wielu internautów mówi wprost, że 14-latka zaliczyła wpadkę, a nawet, że sprofanowała kultowy utwór Marka Grechuty. Choć znaleźli się też jej obrońcy, którzy twierdzą, że po prostu się zestresowała. Wybrnęła, ale mimo to jak można spartaczyć taką piosenkę? I to ej XD jakby rapować miała Później też coś pomyliła we zwrotce, ale sam bym się pogubił, bo ta piosenka ma ze 2 wersje tekstu, jak zauważyłem. "Ej, uuu, śpiewajcie" - jakby była na koncercie disco polo No i co z tego?? i tak z tego wybrnęła, pomimo stresu poradziła sobie... Czasami można się pomylić przy największych klasykach - komentowali użytkownicy TikToka. Co o tym sądzisz? Zaliczyła wpadkę czy nie? Zobacz w galerii jej odważne stylizacje z festiwalu w Opolu 2022! Viki Gabor na festiwalu w Opolu 2022! Zobacz jej odważne stylizacje! Źródło: AKPA Zobacz galerię 11 zdjęć W dzień nie szukaj gwiazd, one nocą są Tobą, mną, kiedy wszyscy śpią. W dzień nie szukaj gwiazd, one nocą są Tobą, mną! x2 Na klucz zamknę dzień, Noc znów kradnie mnie, Ten smak, w ustach wiatr, Młodość tak kocha nocy ten tan! Nadnaturalni, nieosiągalni Łowcy Gwiazd. Odrealnieni, w migach płomieni nocnych miast. Ref. fot. materiały prasowe Polsat Rodzime serwisy show-biznesowe podały, że Polsat stworzył reality-show, w którym Doda będzie szukać partnera. Twórczynie i twórcy formatu potwierdzili te doniesienia, a także ujawnili pierwsze szczegóły. Oto wszystko, co wiemy o programie „Doda. 12 kroków do miłości”! Reality-show cieszą się ogromną popularnością na całym świecie, w tym w Polsce. Nic więc dziwnego, że największe stacje dodają do swoich ramówek kolejne – czasem niezwykle zaskakujące formaty tego typu. Kilka miesięcy temu w mediach pojawiły się informacje, według których jedna z największych gwiazd polskiego show-biznesu będzie szukać partnera w nowym programie randkowym. Natomiast w lipcu dowiedziałyśmy się i dowiedzieliśmy się, o kogo chodzi. Okazuje się, że główną bohaterką show będzie Doda (Dorota Rabczewska), a tytuł programu to „Doda. 12 kroków do miłości”. Oto wszystko, co wiemy na ten temat. „Doda. 12 kroków do miłości” – gwiazda będzie szukać partnera w nowym reality-show Polsatu Takiego programu w polskiej telewizji jeszcze nie było. W tym tygodniu serwis podał, że Polsat stworzył reality-show „Doda. 12 kroków do miłości”, w którym Dorota Aqualiteja Rabczewska – przy wsparciu psychologa (terapeuty Leszka Mellibrudy) – będzie szukać partnera. Główna zainteresowana całą sprawą poinformowała za pośrednictwem swojego profilu na Instagramie, że zdjęcia trwały 40 dni i zostały już zakończone. Natomiast dzień później twórczynie i twórcy programu ujawnili kolejne szczegóły. Jak się okazuje, show powstało na licencji izraelskiego formatu „Anna’s 12 Steps to Love”. Co ciekawe, gwiazda oryginalnej wersji odnalazła miłość. Związała się z mężczyzną, którego poznała w programie, a także założyła z nim rodzinę. Jeśli chodzi o polski odpowiednik, Doda współtworzyła scenariusz (został on rozszerzony o wątki z jej życia prywatnego i zawodowego), produkcją i reżyserią z ramienia firmy Rochstar zajął się Michał Majak, twórca „The Voice Kids”, natomiast producentem wykonawczym jest Pascal Litwin, „Doda. 12 kroków do miłości” – co wiemy o nowym show Polsatu? Program „Doda. 12 kroków do miłości” zapowiada się naprawdę ciekawie. Formuła będzie się bowiem opierać na spotkaniach gwiazdy z dwunastoma mężczyznami, którzy zawalczą o jej względy. Podczas randek będą musieli zwrócić jej uwagę i zainteresować swoją osobą, dlatego możemy spodziewać się czegoś spektakularnego. Jak dowiedziałyśmy i dowiedzieliśmy się z oficjalnego komunikatu prasowego, na potrzeby programu piosenkarka wyprowadziła się do wynajętego domu - z dala od zgiełku miasta. Podczas eksperymentu mogła liczyć na wsparcie swoich bliskich. Doda weźmie udział w dwunastu randkach, a następnie wybierze czterech mężczyzn, z którymi umówi się jeszcze raz. Potem będzie musiała wybrać jednego kandydata, z którym wyjedzie na romantyczny weekend. Czy odnajdzie prawdziwą miłość? „Doda. 12 kroków do miłości” – uczestnicy. Kto zawalczy o serce popularnej wokalistki? Kim są uczestnicy wzbudzającego wiele emocji show? To mężczyźni, którzy zostali wybrani podczas castingu. Pochodzą z różnych środowisk, mają różny status społeczny, wśród nich są także osoby spoza Polski. Co absolutnie zrozumiałe, ich nazwiska pozostają na razie tajemnicą. Prawdopodobnie poznamy je dopiero w trakcie emisji, a ta... zbliża się wielkimi krokami. „Doda. 12 kroków do miłości” – data premiery i emisja Program „Doda. 12 kroków do miłości” ujrzy światło dzienne jesienią tego roku. Niestety konkretna data premiery nie została jeszcze ujawniona. Wiadomo jednak, że odcinki będą emitowane raz w tygodniu, a konkretnie w soboty o godz. 20:00 w telewizji Polsat. Zobacz także:Nie mam nic do powiedzenia, kupiłem buty - nowe Tata mi dał swoją kurtkę, po cichu wcisnął w kieszeń grosz Trochę dziś wieje w tym pierwszym słońcu głęboko wtulam nos Woda i chleb, woda i chleb Znika niepokój, znika gniew Potrafię kochać, dotykać ciebie, codziennie całować Zaczyna się i kończy dzień, zaczyna się i kończyNajlepsze piosenki weselne. Znajdziesz tu teksty piosenek disco polo, biesiadnych, tradycyjnych oraz innych. Tylko 3 kroki dzielą cię od stworzenia niepowtarzalnego śpiewnika: - Zaloguj się - Dodaj wybrane piosenki do śpiewnika - Wydrukuj i przekaż gościom na weselu Super zabawa na weselu gwarantowana. Możesz również zamówić gotowy śpiewnik - 8 gotowych wzorów okładek Wyszukaj piosenki Niech im gwiazdka pomyślności... - tekst piosenki im gwiazdka pomyślności nigdy nie zagaśnie - bis A kto z nami nie zaśpiewa, Niech pod stołem zaśnie im słonko nie odbiera Nigdy swej młodości ? bis A kto z nami nie chce śpiewać, Niech ogryza kości. im wietrzyk swego ciepła Nigdy nie żałuje - bis Niech każdemu, co nie śpiewa Bigos nie smakuje. im kwiaty życzliwości Nigdy nie przywiędną ? bis Tym, co z nami nie chcą śpiewać Niechaj miny Podobne piosenki Na weselu gra muzyka Na weselu gra muzyka na wesele idzie Na wesele idzie każda dziewka /x2 Każd ... Kwiat paproci Przybądź do mnie dam ci kwiat paproci Zerwany w zorzę o nocnej porze On jak sł ... Baranek Ech ci ludzie, to brudne świnie, co napletli o mojej dziewczynie Jakieś bzdury ... Reklama: Wszelkie prawa do tekstów piosenek umieszczonych na stronach portalu przysługują ich autorom. Są one umieszczone w celach edukacyjnych oraz służą wyłącznie do użytku prywatnego. Jeśli autor nie życzy sobie publikacji utworu prosimy o kontakt, a tekst zostanie usunięty. Tekst piosenki Brak Dzień po W głowie dalej głos, Że to koniec nas już Wiem, że o jeden most Za daleko jest znów Znam ten po kłótni stan Kiedy traci się grunt Nic nie zostało nam Nic nie czeka nas już Winna - mówisz mi tak Kamieniem pierwszy rzuciłeś w nas Winna - mówisz mi tak Winę się dzieli na dwa I kiedy sama budzę się Tak trudno zacząć nowy dzień Grecja mówisz...? No trudno, niech już będzie to pływanie po ciepłym! W sumie długo nie trzeba było mnie namawiać na majówkę na Cykladach. A com tam widziała - napisałam i zostawiam dla potomności. ----------------- Cyklady zwiedzialiśmy w dwa jachty pod egidą JoinUs'a. Ale jeden dodatkowo pływał pod banderami Sailforum i Biedoty Morza. Kiedy więc na łódkę schodzi się tygiel towarzyski w postaci odpaleńców, popaprańców i odszczepieńców - to wiedz, że coś się dzieje... Polska, Sailforum, Biedota Morza ;) Do Aten docieraliśmy w różnych terminach i na różne sposoby. Ja byłam w ósemce śmiałków, którzy zdecydowali się przejechać busem pół Europy, by przypomnieć sobie różnice między krajami, które są w UE i strefie Schengen, a które nie są. Ogólnie podróż w porządku, choć tłuczenie się 2300 kilometrów jest oczywiście męczące. Na szczęście widoki z okien busa trochę tego wysiłku rekompensowały. Czerwone dachy domów na górskich stokach w Serbii, serpentyny odsłaniające kolejne zalesione wzgórza w Macedonii, przepięknie położone autostrady w Grecji robiły dobrą robotę. Macedonia A skoro już mieliśmy auto do dyspozycji - postanowiliśmy zatrzymać się w Grecji na chwilę i zobaczyć Meteory. To był strzał w dziesiątkę - wrażenia absolutnie zapierające dech, wielki żal, że przyjechaliśmy na tyle późno, że klasztory były już zamknięte dla zwiedzających. Meteory Sobota, 29 kwietnia, Ateny Do mariny Alimos (Kalamaki) w Atenach zjechaliśmy się wszyscy w sobotnie przedpołudnie. Pierwsze zetknięcie z mariną to wrażenie potężnego chaosu i hardcoru, a upał, zmęczenie podróżą i lodowata woda w prysznicach spraw nie ułatwiały. Gdzie jest nasz pirs? Gdzie jest koleś, kóry nam wyda jacht? Który to w ogóle jacht? A jeszcze obiad, upał, zakupy, upał, upał, upał... Kto, do cholery, w ogóle wymyślił ten rejs po Grecji, hę?! Ale udało się. Odebraliśmy naszą Filię (Oceanis 411), i dziewięcioosobowa ekipa w składzie Tomek (skipper), Patka, Ania, Nika, Jean, Odzik, Bartek, Paweł i Jodyna wieczorem była gotowa do drogi. s/y FIlia, Oceanis 411 Niestety, nasi przyjaciele z drugiej łódki nie mieli tyle szczęścia - z różnych przyczyn odbieranie jachtu strasznie im się przedłużyło i nie dostali zgody na wypłynięcie w sobotę na noc. Postanowiliśmy się więc rozdzielić, i złapać gdzieś po drodze, tak szybko jak to będzie możliwe. Po przeanalizowaniu prognoz pogody na cały tydzień uznaliśmy, że najwięcej sensu ma kręcenie kółka po Cykladach zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Ustaliśmy plan ramowy: ruszamy w kierunku Naxos, by w środku tygodnia spaść na Milos i stamtąd rozpocząć powrót do Aten. Niedziela, 30 kwietnia, Kythnos, Syros No więc sobie pyrkamy w nocy, niestety głównie na silniku, ale wykorzystując każdą okację do odstawienia kataryny chociaż na godzinę, żeby pośmigać pod żaglami. To była spokojna noc, ale Posejdon i tak zbierał ofiary, szczególnie od osób, które były pierwszy raz na morzu. Kiedy więc rano docieramy na Kythnos i cumujemy we wiosce Loutra, niektórzy są naprawdę szczęśliwi. Porcik jest jednak malutki i ciasny, na chwilę więc cumujemy do betonowego nabrzeża, czekając, aż jeden jacht wypłynie i zwolni dla nas miejsce przy burcie nieszczęśników, którzy muszą zostać tu na dłużej, by dokonać naprawy silnika. Tamci wypłynęli, a nieszczęśni Francuzi pomagają nam przycumować do nich w tratwie, ogólnie są bardzo sympatyczni i bezproblemowi. Nasi Królowie Kambuza, czyli Patka i Odzik, serwują na śniadanie jajecznicę i sałatkę grecką. Pogoda piękna - jest ciepło, ale nie skrajnie upalnie. Loutra robi na nas świetne wrażenie, miły początek zwiedzania Cykladów. Bierzemy kąpiel w gorącym źródełku, chłodzimy się w morzu, kupujemy wino, zaglądamy, co słychać za rogiem krętych uliczek, jemy obiad, relax panie pełną gębą! Loutra kąpiel w gorącym źródełku Od mniej więcej godz. 14 do porciku zaczynają spływać kolejne jachty. Wieje coraz mocniej, więc wejście do mariny nie jest już takie proste, a robi się naprawdę ciasno. My mamy jednak w planach przestawić się na noc wyspę Syros, do miejscowości Finikas. I już mamy wyruszać, czekamy tylko, aż Odzik wróci ze sklepu, gdy na trzeciego do naszej tratwy zaczynają cumować Niemcy. Tłumaczymy im, żeby odeszli na drugi krąg i dali nam 5 minut, bo my właśnie wypływamy - ale oni nie, muszą po swojemu... I kombinują jak w '39tym. Długa cuma na ląd - ale chcą przez nasz kosz dzibowy ("jak! panie! my zaraz wychodzimy!")! No to może nie przez kosz, tylko pod kotwicą ("te, panie, weź tę cumę poluzuj, bo się haczy, a zaraz wychodzimy!!", "ej, gościu, zawiąż tę cumę pod naszą, bo inaczej swojej nie wyszarpnę!") itd itp. Z pół godziny kombinowali i blokowali nas, bo nie chciało im się zrobić jeszcze jednego kółeczka. No ale dobra - w końcu wyszliśmy i jedziemy do Finikas. Żagle w górę, śmigamy jak złoto, siadam więc na dziobie i cieszę się, jak mnie od czasu do czasu zalewa fala. Tymczasem chorujący - mają przerąbane... pięknie jest! Ponieważ nie wszyscy znaliśmy się przed wyjazdem, a w Atenach nie było czasu ani specjalnie miłych okoliczności na wieczorek zapoznawczy - robimy go sobie właśnie na Syros. Kolacyjka, winko, coś tam coś tam , gitarka - no cóż, trochę nam się wieczorek przedłuża... Poniedziałek, 1 maja, Naxos Poniedziałkowy poranek zdecydowanie należy do Bartka. Oto opowieść z cyklu "Jak przez przypadek zrobiłem życiówkę" : Bartek postanowił wykorzystać poranny chłodek i pójść pobiegać. Wstał przed 7 i wyruszył na 10 kilometrów. I biegnie, biegnie, coś mu wolno te kilometry lecą, no ale w końcu wczoraj trochę wszyscy popiliśmy, więc może wrażenia kacowe... Dobiegł na drugi koniec wyspy, a tu dopiero piątka na liczniku... No to czas wracać... Aż w końcu nogi zacznają odmawiać posłuszeństwa, a Bartek zaczyna uważnie przygladać się telefonowi... Dobrzeście zgadli! Bartek pobiegł... 10 mil morskich. Tak oto przez przypadek stał się półmaratończykiem Wrócił styrany, ostatnie kilometry do mariny podwiózł go jakiś Grek, a my nie możemy pozbierać się ze śmiechu, ale i z szacuneczku do Bartka. W tzw. międzyczasie śmiejemy się, że mamy dziesiątego załoganta. Z niewiadomych powodów nie potrafię się nauczyć, że Bartek to Bartek, i co chwilę mówię na niego Sławek. "Sławek" zostaje więc z nami na dłużej i wszyscy się o niego troszczą. "Dlaczego dałeś 9 talerzy, to Sławek nie będzie jadł?", "Polej Sławkowi!". Sławek jest też zdecydowanie naszym najlepszym sternikiem: jedzie jak po sznurku, w ogóle nie myszkuje, nie narzeka, nie męczy się, jedzie zawsze wtedy, gdy innym się nie chce... po prostu złoty chłopak Nasza druga załoga tymczasem nockę spędziła na kotwicy pod Syros, tego dnia mają plany dolecieć na Paros. My, patrząc na prognozy, trzymamy się swojego planu: śmigamy na Naxos. Wieje dość mocno, momentami regularne 6B, i to z północy, więc szykujemy sobie plan B i C, gdyby okazało się, że w tych warunkach wejście do portu w Naxos (który jest odsłonięty) będzie niemożliwe. Ale port dopiero za kilka godzin, a tymczasem... pięęęęękna jazda!! Wspaniałe, żeglarskie warunki. Trochę fali, która czasem wjeżdża na pokład, trochę zrefowane żagle, jedziemy połówką/baksztagiem, no po prostu bomba! Ostatecznie do Naxos wchodzimy bez większych kłopotów. Wieje, więc jest dość chłodno! Zakładamy długie spodnie i bluzy, i idziemy na kolację, spacerując po wąskich uliczkach Naxos, zaglądając niemalże mieszkańcom w okna. bardzo wąskie uliczki Naxos Niesamowicie urokliwe miejsce. Po kolacji idziemy zobaczyć słynną Portarę, czyli bramę nieukończonej świątyni Apollina. Zachodu słońca nie widać, bo chmury wiszą nad miastem. Obowiązkowa sesja zdjęciowa w tym miejscu - i spadamy na łódkę. Wieczór się rozkręca, dla niektórych tak bardzo, że jeszcze raz, w nocy, wyskakują pozwiedzać miasteczko. sesja ;) Wtorek, 1 maja, Faragas Rano jeszcze spacer, kawka i ciasteczko, i lecimy. Tego dnia w końcu spotkamy się z naszą drugą załogą. Oni z północy Paros, a my z Naxos, ruszamy w kierunku zatoczki Faragas na południu Paros, którą upatrzyliśmy sobie, żeby spędzić tam pół dnia na kotwicy - wykąpać się w morzu, pointegrować itd. Z prognozami pogody jest jak z papieżem Polakiem (miał przyjechać -nie przyjeżdża. Potem nie miał przyjechać - przyjeżdża...). W ciągu dnia miało nie wiać, za to w nocy miał być korzystny wiatr, który chcieliśmy wykorzystać na dłuższy przeskok na południową część Milos. I oczywiście wszystko jest inaczej, niż miało być Zamiast flauty - zaraz po wyjściu z Naxos mamy porywisty wiatr i burzę. W końcu odnajdujemy się z naszą drugą załogą, i już wspólnie płyniemy do wypatrzonej zatoczki. spotkanie na wodzie Niestety, jest dość chłodno i deszczowo, więc na kąpiel w morzu decyduję się tylko ja. Krążę więc wpław między dwoma jachtami, skaczę sobie z burty i ogólnie jest bosko, tylko inni patrzą na mnie jak na popaprańca... Integracja przez to wychodzi na razie średnio, ale spoko - nadrobimy! Nasi Królowie Kambuza serwują mega fantastyczny obiad, a ja dostaję do ręki gitarę oraz polecenie: graj! No to gram! Śpiewamy jak opętani, drzemy się wręcz w niebogłosy dobre dwie godziny przy gitarze, a potem już bez gitary, za to przy karaoke. Niestety... jakoś tak się stało, że tego wieczoru stało się jasne: hymnem naszego wyjazdu staje się piosenka Cleo. "W dzień nie szukaj gwiazd, one nocą są"... Popołudnie w takich warunkach mija wspaniale i szybko, aż w końcu zbliża się zachód słońca nad wzgórzami... Obie załogi wpadają na ten sam pomysł: wyciągają załogantów na top masztu, żeby porobić zdjęcia. U nas, przy dumym akompaniamencie Eny'i na maszt wjeżdża Patka. Patka masztowa ;) Jodyna masztowa ;) Ona u góry, a my na dole nie ustajemy w zabawie - całą załogą tańczymy Makarenę, co dla potomnych Patka filmuje z góry, a Bartek z pokładu. No działo się, działo... Środa, 2 maja, Milos Już noc, oba jachty podnoszą więc kotwice i wspólnie ruszamy w nocny przeskok na południe Milos. Miało wiać, a tu cisza jak cholera, gładka woda, zero wiatru. Słabo, ale z drugiej strony jaskinie, do których się kierujemy, najwygodniej zwiedzić właśnie przy gładkiej wodzie, więc aż tak się nie martwimy. Nad ranem zrzucamy kotwicę przy skałkach, by złapać chwilę snu bez grającej kataryny, potem śniadanko, przestawiamy się parę mil pod jaskinie, znów kotwa w dół... i okazuje się, że zaczyna się rozbudowywać lekka fala. No masz ci los! Ale co, my nie damy rady?! Ponton na wodę, silnik w ruch, wiosła na wszelki wypadek - i śmigamy! Jedni pontonem, inni wpław, ciepło, słoneczko, piękne widoki, przedpołudnie jak marzenie! Z wizytą na nasz jacht wpada w końcu delegacja z drugiej łódki, pogaduchy, śmiechy itd. Odzik jaskinie i skałki super! Jak już się naoglądaliśmy - ruszamy w górę, by na wieczór wejść do uroczego Adamas na północy Milos. Po drodze zabawy trwają w najlepsze - dobrze więc, że mamy Sławka, którego trochę jedynie pilnuje Tomek... w dzień nie szukaj gwiazd... ;) W końcu oboma jachtami staniemy blisko siebie (choć nie obok, roydzielają nas Rosjanie i Brytyjczycy), będzie można się spotkać dwoma załogami. Zanim jednak nastąpi długi wieczór - to jeszcze obowiązkowo popołudniowe lody, a niektórzy wybierają się na dłuuuuugi spacer, gdzieś w góry, daleko, daleko! Ja taka głupia na szczęście nie jestem, przyjechałam nad morze, a nie na górski trekking. Poza tym trzeba zrobić jakieś zakupy, więc wracamy z Tomkiem na łódkę, załatwiamy sprawy, i czekamy na naszych - jednych i drugich. No i tak czekamy, czekamy, coś by się spsociło... A nasz drugi jacht jakoś tak słabo przycumowany... No to poprawiamy im cumki, by było jak należy! cumki poprawione! Czwartek, 3 maja, Poros To był długi wieczór... Tymczasem nasz plan zakładał, że wcześnie rano wyruszymy w dłuższy przeskok na Poros, by wykorzystać wiatr, a poza tym posmakować czegoś innego niż Cyklady, no i żeby w piątek mieć już bliżej do Aten. Planu się trzymamy, więc o 5 rano (niektórzy właściciwie bez spania ) oddajemy cumy. Wykorzystać wiatr, ehe... Miało wiać dobre 4B, a tymczasem nie wiało prawie w ogóle. Nie ma wyboru - trzeba orać na silniku, ewentualnie podpierając się gienią, jak czasem powieje. Co zrobisz jak nic nie zrobisz... No to znowu gitarka itd. Na szczęście cały dzień przy okrutnym akompaniamencie kataryny, zdecydowanie wynagradzają widoki na Poros! Przepięknie położony port, a Zatoka Sarońska to już zupełnie inny klimat niż Cyklady, jesteśmy więc absolutnie zachwyceni. pierwsze zetknięcie z Poros widoki rewelacja! Cumujemy burta w burtę, cumy zresztą odbiera od nas super sympatyczny właściciel knajpy, do którego zachodzimy na wieczorną kolację. Wcześniej jednak wspinamy się na wzgórze na zachód słońca i popodziwiać widoki, bo te są naprawdę niesamowite! No i cóż, nastał kolejny długi wieczór. W dzień nie szukaj gwiazd, one nocą są... Piątek, 4 maja, w drodze do Aten W Atenach musieliśmy być już w piątek o 17. Z Poros to tylko kilka godzin jazdy. Żeby więc nasz rejsik nie skończył się po prostu w gorących Atenach - nasza załoga postanawia opuścić Poros nieco wcześniej i stanąć gdzieś jeszcze na kotwicy, żeby ostatni raz wykąpać się w morzu. Ledwo wyszliśmy z Poros - patrzymy, a tu przed dziobem skaczą delfiny! Cała kolonia! Z osiem sztuk tańszy dla nas Zorbę! Gasimy więc silnik i obserwujemy wspaniałe widowisko. delfiny! Patrzymy tak dłuższą chwilę, aż ktoś rzuca hasło "chodździe z nimi popływać!". Długo się nie zastanawiamy, razem z Patką i Odzikiem szybko wskakujemy do wody. Wkrótce delfiny odpływają, ale my już w tej wodzie jesteśmy... a więc to środek morza, a nie zatoczka, jest naszym ostatnim kąpielowym miejscem. No to jeszcze parę skoków z burty, może jeszcze jedna Makarena? A może by się tak wywieźć na fale i skoczyć? A może na bomie? I w taki właśnie sposób spędzamy fantastyczną godzinę na zabawie w morzu. W końcu z portu startuje nasza druga załoga - więc wspólnie już udajemy się w kierunku Aten. Im bliżej Aten, tym upał większy, wiatru nie ma, zaraz umrę, jeny jeny, kto w ogóle wymyślił ten rejs po ciepłym, hę?! Cumujemy o 17, jacht będziemy zdawać jutro z samego rana. Marina znów robi potworne wrażenie, ale już odrobinę lepsze, niż tydzień temu. Wiadomo - pakowanie, prysznic, kolacja kapitańska i ostatni wieczór w Grecji. Spotykamy się z kolejnymi znajomymi, spora część wieczoru upływa więc na zdzieraniu gardeł przy dwóch gitarach. Niektórzy nie mogą jednak imprezować na całego, bo przecież ośmioro z nas czeka jeszcze powrót busem z powrotem do Polski. Grecka balanga dobiegła końca. Sobota, 5 maja, Ateny Od rana wysokie tempo - śniadanie, sprzątanie, zdawanie łódki (na szczęście szybkie i bezproblemowe) - i ogólny chaos, bo jedni jeszcze zostają w Atenach, inni jadą na lotnisko, a jeszcze inni muszą się zapakować w busa i jechać do domu. Pożegnania są więc krótkie, i o 10 ruszamy w podróż powrotną. Znów podziwiamy widoki w Grecji i Macedonii, w Serbii zatrzymujemy się na kolację i ciśniemy dalej, tracąc jednak sporo czasu na granicach państw spoza Schengen. ------------------------- Moje ogólne wrażenia? Ateny straszne, Cyklady bardzo fajne i pewnie chętnie wrócę tam jeszcze kiedyś, żeby zobaczyć to, co siłą rzeczy opuściliśmy. Na szczęście na wyspach temperatura była fantastyczna, nie było upału i dało się żyć. Im bliżej kontynentu jednak tym gorzej Poros zrobiło dobrą robotę, zachęcając do popywania kiedyś po Zatoce Sarońskiej. Skipper i załoga fantastyczni, jacht w porządku, nie mieliśmy z nim żadnych problemów, był bardzo dobrze utrzymany jak na swoje 20 lat. No i OK - przyznam, że to spoko opcja, jak na nocną wachtę potrzebujesz ewentualnie polarka, bo sandałki to już tak wcale niekoniecznie... 285 mil, które zrobiliśmy, to uważam całkiem niezły dystans. Politician - Emanon zobacz tekst, tłumaczenie piosenki, obejrzyj teledysk. Na odsłonie znajdują się słowa utworu - Politician. Ludzi online: 294, w tym 5 zalogowanych użytkowników i 289 gości. Wszelkie demotywatory w serwisie są generowane przez użytkowników serwisu i jego właściciel nie bierze za nie odpowiedzialności. . 778 441 310 91 71 490 281 603